Po raz kolejny obejrzałem Joe Blacka z Hopkinsem i Pittem. Film o czasie, który nieubłaganie upływa i o miłości, która może mieć tyle wymiarów, a wszystko skąpane w cudownej muzyce Thomasa Newmana. I zerknąłem w swój kalendarz; to już tyle lat. Pewnie nie wiele się już zbuduje, nie wiele wzniesie, i pewnie dlatego coraz częściej zagląda do wspomnień, szukając takich, które dobrze się zapisały, wzdychając i nasłuchując czy czasem do drzwi nie puka nasz osobisty Joe Black.
Dodaj komentarz