Kalendarz
pn |
wt |
sr |
cz |
pt |
so |
nd |
28 |
29 |
30 |
31 |
01 |
02 |
03 |
04 |
05 |
06 |
07 |
08
|
09 |
10 |
11 |
12 |
13 |
14 |
15 |
16 |
17 |
18 |
19 |
20 |
21 |
22 |
23 |
24 |
25 |
26 |
27 |
28 |
29 |
30 |
31 |
Najnowsze wpisy, strona 2
Podwyżki ceny papierosów do 10-12,- zł jeszcze w tym roku?
Paczka powinna kosztować nie 12,- ale 250,- ...tylko trzeba by zmienić co nieco w kodeksie karnym i przewidzieć surowsze kary za kradzież papierosów, i za napady czy zabójstwa na tle tytoniowym...
Marlboro, Fajranty i Mocne... wyznacznikiem sukcesu. Miarą sukcesu i zasobności portfela jak niegdyś w USA kubańskie cygara...
Koncerny tytoniowe nie musiałyby tak ciężko pracować i zatrudniać tyle osób, utrzymując zyski na dotychczasowym poziomie, a Urzędy Skarbowe ? ... 22 % VAT od 250,- plus podatki od sprzedaży i akcyza... kurczę... to by Państwo miało biznes...
W moim mieście wzdłuż dróg rośnie trawa po pachy, tynki odpadają z domów, opuszczone budynki popadają w ruinę strasząc brudnymi często powybijanymi oknami, rdzą dachów, kikutami zwalisk.
W moim mieście urzędnicy odpowiedzialni za komunikację nie mają na nią żadnego pomysłu.. Absurdy i nonsensy są lejtmotywem ich pracy. Nie mają także pomysłów na normalność, a najbardziej sensowne idee w ostatecznym rachunku przepoczwarzają się w surrealizm.
Przez moje miasto płynie brudna rzeczka. Na poboczach peryferyjnych dzielnic zalegają sterty śmieci i porzuconego gruzu. W dzielnicy w której mieszkam zburzyli amfiteatr, zamknęli nierentowne kino, z domu kultury zrobili komisariat policji.
W moim mieście... DOŚĆ !! ... trzeba mieć nadzieję, że w końcu coś się zmieni. Może Pani Prezydent walnie pięścią w stół, może powie dowidzenia baranom, osłom i mułom i zaprosi do pracy konie i woły... i zacznie być normalniej. Ten folwark nie powinien popadać w ruinę, nie powinien być faszerowany bezsensem i głupotą.
Ma rozkwitać, bo to przecież moje miasto... i twoje też... Nasze miasto.
Cudowną rzeczą w filmach-tasiemcach-telenowelach jest to, że ludzie potrafią tam mówić do siebie, że słyszą siebie na wzajem i wyciągają ze swoich słów wnioski.
W szarówce życia, prawie niema dialogów, prawie niema dyskusji, są tylko monologi, retoryczność oskarżeń i ocen, bezmyślne potakiwania i głupawe uśmiechy.
Najczęściej po wysłuchaniu czyjejś opinii, rady i stwierdzeniu: „dzięki, muszę to rozważyć”, pojawia się wewnętrzny opór i stwierdzenie, że takie rady to możesz sobie wsadzić... albo wręcz określenie rado-darcy mianem: baran, dupek, palant....
W filmach jest inaczej, wszyscy wysłuchują się w skupieniu, spuszczają głowy, biją się w piersi, wyciągają daleko idące wnioski i przenicowują swoje życie ... aż łza się w oku kręci.
Kiedyś Polska chłopka, zakasywała rękawy, myła ręce, siadała na rozchybotanym stołeczku i doiła krowę. Mleko, które udoiła, choć białe, i „aż słodkie” ... nie spełniało żadnych unijnych norm. O polskich krowach mówiło się wtedy że brudne, o rolnikach że brudasy, o rolnictwie, że zacofane.
Dziś zapanowała unijna sterylność, elektryczne dojarki, mydło w płynie, woda puszczana łokciem, rolnicy w chirurgicznych jednorazowych rękawicach ... i tylko dziwić się można dlaczego mleko przestało smakować jak mleko, a masło wprawdzie spełnia Unijne normy ale coraz częściej rozsmarowuje się i smakuje jak wosk, a nie jak masło.
Po raz kolejny obejrzałem Joe Blacka z Hopkinsem i Pittem. Film o czasie, który nieubłaganie upływa i o miłości, która może mieć tyle wymiarów, a wszystko skąpane w cudownej muzyce Thomasa Newmana. I zerknąłem w swój kalendarz; to już tyle lat. Pewnie nie wiele się już zbuduje, nie wiele wzniesie, i pewnie dlatego coraz częściej zagląda do wspomnień, szukając takich, które dobrze się zapisały, wzdychając i nasłuchując czy czasem do drzwi nie puka nasz osobisty Joe Black.