Archiwum czerwiec 2008


Zabrze ..moje miasto
Autor: remmarek
23 czerwca 2008, 13:34
W moim mieście wzdłuż dróg rośnie trawa po pachy, tynki odpadają z domów, opuszczone budynki popadają w ruinę strasząc brudnymi często powybijanymi oknami, rdzą dachów, kikutami zwalisk. W moim mieście urzędnicy odpowiedzialni za komunikację nie mają na nią żadnego pomysłu.. Absurdy i nonsensy są lejtmotywem ich pracy. Nie mają także pomysłów na normalność, a najbardziej sensowne idee w ostatecznym rachunku przepoczwarzają się w surrealizm. Przez moje miasto płynie brudna rzeczka. Na poboczach peryferyjnych dzielnic zalegają sterty śmieci i porzuconego gruzu. W dzielnicy w której mieszkam zburzyli amfiteatr, zamknęli nierentowne kino, z domu kultury zrobili komisariat policji. W moim mieście... DOŚĆ !! ... trzeba mieć nadzieję, że w końcu coś się zmieni. Może Pani Prezydent walnie pięścią w stół, może powie dowidzenia baranom, osłom i mułom i zaprosi do pracy konie i woły... i zacznie być normalniej. Ten folwark nie powinien popadać w ruinę, nie powinien być faszerowany bezsensem i głupotą. Ma rozkwitać, bo to przecież moje miasto... i twoje też... Nasze miasto.
tasiemce i ludzie
Autor: remmarek
07 czerwca 2008, 20:31
Cudowną rzeczą w filmach-tasiemcach-telenowelach jest to, że ludzie potrafią tam mówić do siebie, że słyszą siebie na wzajem i wyciągają ze swoich słów wnioski.
W szarówce życia, prawie niema dialogów, prawie niema dyskusji, są tylko monologi, retoryczność oskarżeń i ocen, bezmyślne potakiwania i głupawe uśmiechy.
Najczęściej po wysłuchaniu czyjejś opinii, rady i stwierdzeniu: „dzięki, muszę to rozważyć”, pojawia się wewnętrzny opór i stwierdzenie, że takie rady to możesz sobie wsadzić... albo wręcz określenie rado-darcy mianem: baran, dupek, palant....
W filmach jest inaczej, wszyscy wysłuchują się w skupieniu, spuszczają głowy, biją się w piersi, wyciągają daleko idące wnioski i przenicowują swoje życie ... aż łza się w oku kręci.
gdzie to dawne mleko?
Autor: remmarek
02 czerwca 2008, 21:38
Kiedyś Polska chłopka, zakasywała rękawy, myła ręce, siadała na rozchybotanym stołeczku i doiła krowę. Mleko, które udoiła, choć białe, i „aż słodkie” ... nie spełniało żadnych unijnych norm. O polskich krowach mówiło się wtedy że brudne, o rolnikach że brudasy, o rolnictwie, że zacofane.
Dziś zapanowała unijna sterylność, elektryczne dojarki, mydło w płynie, woda puszczana łokciem, rolnicy w chirurgicznych jednorazowych rękawicach ... i tylko dziwić się można dlaczego mleko przestało smakować jak mleko, a masło wprawdzie spełnia Unijne normy ale coraz częściej rozsmarowuje się i smakuje jak wosk, a nie jak masło.